Organizację chrzcin można uznać za zakończoną. Zaproszenia
- dostarczone. Liczba gości - potwierdzona. Podziękowania dla gości -
przygotowane. Winietki - rozmieszczone. Formalności - załatwione. Menu -
ustalone. Sukienka - zakupiona.
Cóż, najwięcej pracy kosztowały mnie pierniki .. na szczęście wymiarowo pasują do pudełek i są pyszne. Wzory miały być nieco inne, ale malowanie trwało tak długo, że nie chciałam bawić się już w zaplanowane szczegóły ..
Efekt końcowy:
Przepis na idealnie pyszne pierniczki, z którego korzystam na każdym razem:
Składniki:
- pół kostki margaryny (125 g)
- 3 szklanki mąki (500 g)
- 1,5 szklanki cukru pudry (200 g)
- 3/4 szklanki miodu (200 g)
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia
- 1 łyżeczka przyprawy do pierników
- 2 łyżeczki kakao (15 g)
Przygotowanie:
Wymieszać składniki i wyrabiać do momentu, aż ciasto będzie gładkie i nie będzie kleiło się do rąk. Rozwałkować na grubość 0,5 cm i wycinać wzory. Piec 8-10 min w temp. 180 stopni. Przepis na 50-60 sztuk, zależnie od wielkości.
A co u nas? Ciężko oderwać się choćby na moment od naszego małego ryczka .. a jak już się uda w pierwszej kolejności - popołudniowe śniadanie, czuwająca drzemka lub do-sprzątanie tego nie skończyłam podczas wcześniejszej przerwy. Ehh .. mała jest okazem zdrowia, a mimo to daje nam popalić - zadziwiająco szybko wszystko ją nudzi. Jedyny zaskakująco uspokajający ją widok to czarny regał, przedzielający nasze mieszkanie. Istnieją jeszcze dwie magicznie usypiające rzeczy - wózek i smoczek. Planowaliśmy ze smoczka zrezygnować, jednak pewnej nocy daliśmy za wygraną i od tej pory smoczek Aventa to uciszająca norma.
Mała aferzystka upodobała sobie również ramiona mamy, każda zmiana pozycji, a co gorsze brak turbulencji spowodowanych ciągłym spacerowaniem, skutkuje głośnym i nieustającym krzykiem. Cóż, mała owinęła sobie mamusię wokół malutkiego, słodziutkiego paluszka. Kiedy siedzę - bujam się na boki, kiedy chodzę - rytmicznie podskakuję. Problem w tym, że nie zawsze małą mam na rękach .. to już dzieje się automatycznie. Jako własny terapeuta doradziłabym sobie walkę z nieustannym rozpieszczaniem maleństwa .. jako wykończony pacjent, tłumaczyłabym się jej przesłodkimi oczkami, uśmiechami i ciszą. Ciężko jest być niedoświadczonym rodzicem, rządnej władzy córeczki.
I jak tu jej nie uwielbiać, jeszcze nigdy nie byłam tak szczęśliwa ..