poniedziałek, 23 października 2017

Nothing.

Kolejna długa przerwa za mną. Stres mnie trochę wykańcza. Pisanie zawsze pomagało, ale na dobre zacznę pisać dopiero jak doczekam się własnego biurka i zwyczajnej klawiatury. Fakt, że jeszcze go nie mam, jest ściśle związany z moim nastawieniem. Chciałabym wylać tu wszystkie swoje smutki, ale każdy kto przypadkiem by tu trafił - na pewno by już nie wrócił. Ehh życie jest trudne.. wszystkie plany, marzenia zawsze muszą zetrzeć się z rzeczywistością. Nie wiem jak długo można marzyć, żeby to marzenie przetrwało.. bo kiedy mijają lata dążeń i ciężkiej pracy i nadal można jedynie marzyć.. chyba trzeba w końcu zejść na ziemię, czasem brakuje sił.

I tak oto mój dom istnieje, nadal jest mały i uroczy i w dalszym ciągu wymaga wiele pracy. Nie wiem jak cudownie się w nim mieszka, bo nie jest jeszcze skończony. Udało się nam go wybudować, zrobić przyłącza, ogrodzić.. mimo, że znajduje się daleko od zabudowań i każde przyłącze kosztowało nas wiele - udało się. Wydaliśmy wszystko co mieliśmy i zapożyczyliśmy się wszędzie tam gdzie mogliśmy, a prace wykończeniowe nadal trwają i myśl, że to już za miesiąc towarzyszy mi od dawna. I właśnie teraz, na finiszu stan konta nie pozostawia złudzeń.. dodatkowo zbliżają się święta i wróciła znana mi od dawna borelioza, a z nią kosztowne leczenie, które właśnie okazało się nieskuteczne i tylko pogorszyło sprawę.


Depresjo, witaj w moim życiu, ale nie pokazuj się nikomu i tak nikogo to nie obchodzi.

wtorek, 27 czerwca 2017

Cutlets of cauliflower.

Kotlety z kalafiora. Kolejny przepis, który dyskretnie przemyca warzywne specjały. Zasada taka jak przy kotletach mielonych, tyle że zamiast mięsa mamy gotowanego kalafiora. Pyszne pyszności (choć daleko im do mojej cudownej cukini, o której pisałam tutaj) dowolnie modyfikowane różnymi dodatkami. Osobiście preferuję podsmażoną cebulkę, ale ile gustów tyle możliwości.


Składniki:
- kalafior,
- jajko,
- 2-3 łyżki mąki,
- cebula, 
- bułka tarta,
- przyprawy.

A tuż obok pachną moje delikatne gołąbki. See ya.


środa, 21 czerwca 2017

Second time in white.

W bieli po raz kolejny. Minęło już ponad pół roku od czasu Chrztu Św. mojego Mieszka, a ja jeszcze nie zamieściłam ~ wspomnienia. Mój skarbuś ubrany był w śliczny biały garniturek, który otrzymał w prezencie od swojej matki chrzestnej. Wyglądał przeelegancko, cóż mogę dodać, od chwili narodzin zakochuję się w nim codziennie na nowo i zawsze bardziej niż dzień wcześniej. Pogoda dopisała, na szczęście garniturek był przewiewny i milutki.
Organizacja była dla mnie oczywiście ogromną przyjemnością. Już w ciąży postarałam się o zaproszenia, słoiczki, miód, materiał i naklejki z personalizacją mojego autorstwa.
Podobnie jak w dniu chrztu Blanki,  wszystko musiało być doorganizowane (tutaj). Zajwięcej czasu zajęły oczywiście podziękowania dla gości, uwielbiam tego typu dodatki. 
Rozważałam wiele opcji, ale żadna nie równała się słoiczkom słodkiego miodku. Zamówiłam słoiczki, przygotowałam materiał, sznureczki i personalizowane naklejki. A to efekt.

A dla dzieciaków wersja z jajkiem niespodzianką.


Natomiast w przypadku mojej córki były to pierniczki z różowym lukrem w białym pudełeczku.


 Na koniec jeszcze kilka pamiątek z tego szczególnego dnia.

sobota, 17 czerwca 2017

Diy name.

Jak miło móc uszyć kolejny napis. Tym razem imię i chmurka, nie potrafię jeszcze zszywać kątów ostrych.. nie wiem gdzie popełniam błąd, ale w końcu może do tego dojdę. Maszyna jest wiekowa, więc jest problem z płynnością szycia, mam mało miejsca i moje kochane maluchy, które nie potrafią jeszcze zrozumieć, że mama może mieć jakieś zajęcie. Tak więc biorąc pod uwagę warunki - literki są idealne na dany moment.

piątek, 2 czerwca 2017

3rd birthday.

Domek odnowiony, prezent gotowy, czeka na odpakowanie i reakcję mojej córeczki. W dniu przyjęcia urodzinowego, czyli dziś, ma go znaleźć na swoim stoliku. Chyba nie zasnę.. mam nadzieję że się jej spodoba. 

A tymczasem zdjęcia, niestety pogorszonej jakości, gdyż robione były o drugiej w nocy.


Najważniejsze, że jestem zadowolona z efektu, strasznie się napracowałam, malowanie tylu drobnych części, skręcanie i w końcu ustawianie. Ciężka praca, szczególnie mając pod opieką dwójkę rozrabiaków, z czego jeden nie może nic zauważyć. Uważam, że domek jest niepowtarzalny i na prawdę uroczy. I dla mnie.. wymarzony :)

Sypialnia
Łazienka
Kuchnia
Pokój dzienny

A tak wyglądał oryginalnie.


sobota, 27 maja 2017

Dollhouse renovation.

Pierwszy etap pracy mam nowym domkiem dla lalek zakończony. Jakiś czas temu kupiłam używany domek za 200 zł, a teraz odnawiam jego wnętrza. Standardowo nie do końca zadowalające efekty tłumaczę brakiem czasu i wiecznie potrzebującymi uwagi dziećmi. Domek miał być idealnie biały, ale po trzeciej puszce białego impregnatu rezygnuję - pozostaje kolor białego drewna. Jest już zmontowany, brakuje tylko dachu, który czeka na swój nowy kolor. Ze względu na to, że Blania upiera się przy różowych ścianach w nowym pokoju i bezsprzecznie kocha kolor różowy, czerwone elementy domku będą różowe. 


Zmieniłam również obicie sofy i łóżek. I tak rozpoczął się kolejny etap - renowacja mebli. Cały domek był trochę zniszczony i ewidentnie nie pierwszej młodości, ale teraz wygląda świeżo i delikatnie.


piątek, 26 maja 2017

Sweet forenoon.

Kawa w takim wydaniu to słodka rozkosz dla podniebienia. Nie każdy lokal serwuje ją w tak wyrafinowany sposób. Do takich miejsc, aż chce się wracać. Książkowo idealna kawa.. a dla małej pyszne gofry z lodami. Stale próbuję, aby moje gofry wyglądały tak apetycznie jak te, ale cóż.. jeszcze długa droga :)
Słonecznie pozdrawiam
:)

poniedziałek, 8 maja 2017

Next diy name.

Przy okazji urodzin pewnego trzylatka znalazłam chwilę na uszycie nastepnego napisu. Pierwszy był Staś, a aktualnie Sebastian. Wciąż daleko mi do perfekcji, ale wyszło nie najgorzej. 






piątek, 5 maja 2017

My lovely world.

Serce się śmieje, dusza szaleje. Pewien spokojny poniedziałkowy poranek zaprosił mnie do mojego raju na ziemi. Przy okazji uzgodnień przyłącza gazowego wymagana była moja obecność na miejscu wykonywania instalacji tj. w naszym nowym małym domku. 

Dlaczego małym? Ponieważ zgodnie z obowiązującymi przepisami nie miałam możliwości uzyskania pozwolenia na budowę domu na działce rolnej, bez uprzedniego jej odrolnienia (co jest niemożliwe bez miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego). Postarałam się więc o zezwolenie na budowę parterowego domku letniskowego murowanego ze stałym fundamentem, dodatkowo z nieużytkowym poddaszem. Tym sposobem mam mały domek o pow. 35m2 z nieużytkowym poddaszem (przystosowany do mieszkania przez cały rok). Mały, ale własny..

Mam nadzieję, że mój mały kawałek raju zyska pierwszych mieszkańców po wakacjach. Dniami i nocami mogłabym wdychać ten nieziemnski zapach naturalnie świeżego lasu, czuć pozamiejski spokój i słuchać cichego ćwierkania ptaków. Tak rzadko tam jestem, że każda chwila jest cudownym wspomnieniem. Kocham tam być i gdyby nie wieczne komplikacje związane z instalacjami - byłabym tam codziennie.

Tymczasem, nasz ubiegłoroczny ogródek.


























Wszystko dzięki mojemu M.
:*