Miała być burza, tak pięknie grzmiało, a deszczu zabrakło
.. cóż szkoda, uwielbiam taką pogodę. Zawsze podczas deszczu czułam się
najlepiej, cudowny widok, orzeźwiający zapach i melancholijny spokój .. brakuje
mi przesiadywania na parapecie, wpatrywania się w moknący las i rozmyślania o
bezsensownych problemach. Teraz jest inaczej, przede wszystkim brakuje wolnego czasu, a problemów raczej się unika ..
Chrzciny, mimo pełnej organizacji minęły dość nerwowo ..
poprzez wyłączony budzik, opóźnione zamówienie, zepsuty samochód i spóźnienie
na ceremonię. Na szczęście dotarliśmy na miejsce i wszystko się udało. A oto
kilka szczegółów:
Przeurocze dodatki, tj. wiązanka od rodziny męża i dekoracja tortu ..
Bransoletka, która mam nadzieję dotrwa do odpowiedniego wieku małej .. postaram się zachować ją do tego czasu.
I na koniec nasze małe, półtora miesięczne słoneczko ..
Dziękuję za komentarze pod poprzednimi postami,
na prawdę mocno motywują
:*
jakie zdziwone słoneczko :)
OdpowiedzUsuńJaka ona słodka!
OdpowiedzUsuńPiekna dziewczynka ;)
OdpowiedzUsuńJaki słodziaczek cudny:-)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie!
Bardzo ładnie udekorowany sto. Różowe serwetki sa urocze:)
OdpowiedzUsuńNie mogę się nadziwić jakie ma włoski już długie:)Mała królewna, ślicznie wyglądała.My tez już po chrzcinach.Było akurat spokojnie, ale przy pierwszej córci była masakra- w kościele przypomniało mi się że nie wzięłam świecy i szatki, i mąż musiał parę kilometrów przez miasto jechać po to.Na szczęście zdążyliśmy, ale później samochód się zepsuł jak gości odwoziliśmy...eh, chyba przy pierwszych dzieciach wszystko jest jak "na wariackich papierach".Też uwielbiam burze i letni deszcz, a widoku z okna na las zazdroszczę:)Pozdrawiam was serdecznie:)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że przy drugiej dzidzi będzie spokojniej :) Dziękuję i również pozdrawiam :)
Usuń