sobota, 28 lutego 2015

My first year.

Tyle na to czekałam, że w końcu o tym zapomniałam ..

3 lutego minął rok od kiedy prowadzę bloga. Taka moja mała wyczekiwana rocznica. Natłok ważnych spraw w połączeniu z opieką nad dzieckiem zadecydował o wszystkim .. nie zaglądałam tu dość długo i chyba ciężko będzie to zmienić. Pogoda poprawiła się na tyle, że żal zrezygnować z codziennych spacerów. Mimo, iż uwielbiam zimę, wczesne słońce, osiedlowa cisza i ledwo słyszalne ćwierkotanie ptaków jest nie do opisania. Z okazji tego mojego roczku pozwolę sobie załączyć kilka zimowych zdjęć, tak za pożegnanie z moją ukochaną mroźną zimą. 

 
 
ehh .. uwielbiam śnieg, żal tak szybko się z nim pożegnać ..

U nas dość sporo zmian .. mała ma już piękne, równe i bialutkie dwa pierwsze ząbki. Są przeurocze, oglądanie ich sprawia, że czuję się tak dumna, jakby właśnie skończyła wyższe studia. Właśnie z poważnym skupieniem przekłada książeczki, których ma całe mnóstwo .. najciekawsze, tzn najczęściej czytane znajdują się w różowym koszyku, z którego wyjmuje je po jednej i rozkłada na trzy stosiki. Pojęcia nie mam o czym myśli, a widać, że o czymś myśli na pewno. Każdą ogląda, przekłada, obpukuje, czasem otworzy czy wyrzuci gdzieś dalej .. a kiedy już wyjmie wszystkie, odkładamy je z powrotem i zabawa zaczyna się od początku. Podobnie jest z klockami czy grzechotkami, zawsze musi wszystkie wyjąć z pudła, potem patrzy tymi swoimi wielkimi oczami i czeka na nowe zajęcie. Na szczęście w tym czasie nie potrzebuje zbytnio uwagi więc zazwyczaj mam chwilę czasu dla siebie. Dziś pierwszy raz wyraźnie zawołała: mama, mama .. macierzyństwo zadziwia mnie z dnia na dzień, niby normalne elementy rozwoju, a każdy nowy ruch rączką, brawa czy papanie są mega cudowne. Dziś wspólnie z mężem stwierdziliśmy, że małej przydałoby się rodzeństwo, żadna kuzynka wokół nie ma dzieci, znajome na siłę konkurują o wyższość swoich dzieci .. cóż, poczekamy jeszcze troszkę i chyba będziemy musieli sami postarać się o towarzysza zabaw dla małej. Tymczasem najważniejszy jest fakt, że mała rozwija się prawidłowo, nadal nie choruje, jest przewesoła i uwielbia tatusiowe obiadki, co bardzo mnie cieszy, bo tatuś czuje się niezastąpiony.

Właśnie spojrzała na mnie znad książeczek i z butelką wody w rączkach pokazuje jak pięknie pije samodzielnie. Uroczo. Każde spojrzenie w oczka skutkuje radosnym śmiechem, a dłuższa wymiana uśmiechów i półsłówek spowodowała, że mała wyciągając rączki wymusiła towarzystwo nad klawiaturą. Cóż, dalsze pisanie jest zdecydowanie niemożliwe, klawiatura jest zbyt kusząca .. na koniec tylko dodam (co w założeniu miało stanowić temat posta), że w końcu robię prawo jazdy (hura!) 

...
 

sobota, 7 lutego 2015

The ninth month.

Mam chwilę wolnego, właściwie teraz jest ich już coraz więcej. Blaniula doskonale dogaduje się ze swoimi zabawkami, często podsłuchuję jak z nimi dyskutuje .. szkoda tylko, że nic jeszcze z tego nie rozumiem. Mała posiada już swój własny telefon komórkowy, a dokładniej rymujący smartfonik Dumel Discovery, dzięki czemu zainteresowanie naszymi telefonami uległo znacznemu osłabieniu. Fakt, że jest nieco cichy, ale przy innych głośnych zabawkach stanowi to dużą zaletę. Kilka dni temu rozpoczął się 9 miesiąc życia mojej słodkiej rozrabiaki. Mała potrafi coraz więcej, a dokładniej na tym etapie:
  • siedzi i siada samodzielnie, bez podparcia, 
  • przekręca się na boki, kładzie, turla się, 
  • utrzymuje się na kolanach w pozycji 'do raczkowania, jednak raczej nie będzie raczkowała, nie lubi pozycji na brzuchu,
  • nie chodzi, ale z pomocą utrzymuje się na nogach,
  • nadal uwielbia skakać,
  • całuje i tuli się do mamy, co z kolei uwielbiam ja,
  • sama karmi się butelką,
  • nie marudzi przy ubieraniu,
  • kąpiel przeniosła się pod prysznic, gdzie mała może chlapać do woli,
  • potrafi już robić papa i piąteczki,
  • kilka razy słyszeliśmy wyraźne 'mama,
  • słucha czytanych bajek, 
  • często wpada w ataki śmiechu, raz nawet śmiała się głośno przez sen.
 

A co u mnie? Nadal karmię piersią, a raczej odciągam mleko. Ostatnio wyczytałam, że każdy miesiąc karmienia mlekiem naturalnym zmniejsza ryzyko otyłości o 4%. Ponadto ogranicza ryzyko infekcji. Udowodniono, że pokarm kobiecy wzmacnia odporność dziecka, co aktualnie testujemy. Od kilku dni moje gardło przeżywa męczącą infekcję, która przeszła już na mojego męża. A Blania nadal zdrowa. Co do mojej wagi, niestety jak zatrzymała się wysoko tak nadal trzyma. Sprawa bardzo dołująca, ale nie beznadziejna. Dziś mija 14 dzień wyczerpującej, aerobicznej szóstki Weidera. Staram się każde ćwiczenie wykonywać jak najpoprawniej i szczerze, po każdej serii ledwo się ruszam. Efekty stają się coraz bardziej widoczne. Najciężej było na początku, teraz moje mięśnie znoszą to nieco lżej. Spacerujemy tylko wtedy, kiedy jest w miarę dobra pogoda. Spacerówka sprawuje się idealnie, a miałam spore obawy. Jednak widok zaciekawionej małej bezpośrednim poznawaniem otoczenia jest nieziemski, uwielbiam patrzeć jak spokojnie wszystko obserwuje.

Hmm, a tak ubóstwiam również jej głośny śmiech, zwłaszcza kiedy ją rozśmieszam lub tatuś ją łaskocze. Z zamkniętymi oczami rozpoznałabym ten śmiech, jak mówi tatuś 'pompowanie. To chyba wszystko na teraz, kończy się pora drzemki więc uciekam do mojego małego śmieszka. 

A na koniec kilka zdjęć naszego szczęścia ..


:)

niedziela, 1 lutego 2015

Learning of adjustment.

Przestawianie dziecka to bardzo długi i wyczerpujący proces. W naszym przypadku chodziło o sen, który najczęściej rozpoczynał się ranem, a kończył popołudniem. Noc natomiast była typowym dniem. Nie muszę wspominać o tym jak trudno w takiej sytuacji funkcjonować. Powiem tylko, że jest ciężko. Zarówno mi, mamie, która musi stale zaspokajać wszelkie potrzeby dziecka (i przy tym zadbać o swoje), jak i tacie, który na te potrzeby musi zarobić. Oj ciężko jest nawet o tym wspominać, dlatego teraz po długim i męczącym miesiącu, pełnym nerwów i nieprzespanych nocy, mogę śmiało powiedzieć - udało się. Nie pomogły poradniki, które stale upominają matki jak ważne jest zachowanie stałego rytmu dnia (nie wyjaśniając przy tym jak poradzić sobie z rozregulowanym malcem), nie pomogły również rady zaprzyjaźnionych rodziców (którzy stale wychwalali swoje nadzwyczaj doskonałe dzieci), ale pomógł zdrowy rozsądek i silna potrzeba zmiany. Nie należy winić się za niedopilnowanie, czy złe nawyki .. to na pewno nie pomoże. Trzeba po prostu to zmienić. 

Na pomysł wpadł mój mąż. Dziękować mu chyba nie przestanę nigdy. Polecam prosty, sprawdzony sposób na roztrzepanego malucha.


Etap pierwszy.
Codziennie zapisywaliśmy godziny snu małej z dokładnością do 5-10 min. Ciemniejsze pola oznaczają sen nocny, a jaśniejsze krótsze drzemki.


Etap drugi.
Ustaliliśmy docelowe pory snu małej, takie które nam odpowiadały najbardziej. Pierwsza drzemka około godziny 12-13, druga po 17, a właściwy sen nocny od 23 do 8-9 rano. Pierwsza drzemka (1 godz.) powinna rozpocząć się po co najmniej 3 godzinach od przebudzenia. Druga drzemka (1-3 godz.), powinna zakończyć się na 4 godziny przed snem właściwym.

Etap trzeci.
Przetrzymywanie, przetrzymywanie i jeszcze raz przetrzymywanie. Na początku łączyło się to z płaczem, marudzeniem i ciągłym niewyspaniem małej. Jakby nie było nie pozwalaliśmy jej się wyspać, oczywiście modyfikowaliśmy jej sen stopniowo. Kiedy drzemka się przedłużała, trzeba było ją zakończyć i oczywiście poranne budzenie, które czasem trwało nawet godzinę. Oprócz przetrzymywania trzeba zapewnić dziecku spokój w porach spania i zrezygnować w tym czasie z wszelkiego rodzaju wyjść, czy odwiedzin.

Etap czwarty.
W celu skontrolowania postępów, po 20-30 dniach nanieśliśmy dane na wykres. Od razu widać, że w miarę naszego przestawiania pory snu cofnęły się o kilka pięknych godzin. 


Etap piąty.
Wnioski. Po ustawieniu danych wg najbardziej właściwego snu nocnego widać, kiedy i ile powinny trwać obie drzemki. Wszelkie zmiany kończą się całkowitym rozbiciem por snu.


Na koniec wykres przedstawiający łączną liczbę godzin snu małej w ciągu całej doby. Średnio śpi ponad 12 godzin, także jej sen mieści się w normie. Dla nas oznacza to tyle, że jej pory snu ustaliliśmy właściwie.
 

Tym właśnie zajmowaliśmy się przez ostatni miesiąc, ale było warto. Mimo wielu komentarzy typu 'dajcie się dziecku wyspać', czy 'jak możecie ją budzić' - udało się i jesteśmy o wiele bardziej wyspani. Oczywiście to głównie zasługa mojego męża, który wiele razu zmuszał mnie do budzenia małej mimo skrajnego (mojego) niewyspania i do ciągłego zapisywania godzin snu małej.

***
 
Muszę się jeszcze pochwalić .. kilka dni temu malutka nauczyła się całować, zaszczyt przypadł mi i od tego czasu kilka razy dziennie posyła mi słodkie buziaczki :* przesłodkie uczucie ..

tymczasem
...