poniedziałek, 2 lipca 2018

Home in my paradise.

Tyle marzeń, tyle planów, tyle ciężkiej pracy i wyrzeczeń.. minęło sporo czasu od kiedy przestałam pisać. Tak bardzo mi tego brakuje, ale co zrobić kiedy dzień się kończy, a ja znowu nie znalazłam chwili żeby tu zajrzeć. Ehh.. przez czas kiedy mnie nie było, ciężko pracowałam przy budowie własnego M4. Bawi mnie rozmiar mojego domu, a właściwie domku, bo to jedynie 54m2, czyli standardowe M4. Kocham go nad życie mimo małych rozmiarów, ponieważ codziennie spełnia moje marzenia. Najważniejszy jest fakt, że wybudowany jest w moim raju, w moim miejscu na ziemi. Ze względów prawnych (brak miejscowego planu zagospodarowania terenu, chroniona klasa ziemi), starostwo wyraziło zgodę na wybudowanie domu wielkości domku letniskowego, tak więc musiał spełniać określone warunki. Wybudowaliśmy go w miejscu, w którym nie będzie kolidował z planowaną budową docelowego domu (w przyszłości). Tak więc moje 60 arów szczęścia jest w końcu zamieszkałe. Nasz mały sukces :)


Dzieci dzielnie zniosły budowę i mieszkanie w częściowo przystosowanym domu, ale jak często bywa dom jest wykończony na tyle, aby można w nim było mieszkać. Na początku mieszkaliśmy w jednym pokoju z materacem na środku i aneksem kuchennym z blatem z płyty osb. A teraz mamy oddzielny salon i sypialnie na górze. Pomimo małych rozmiarów na dole mamy salon z małą kuchnią i kącikem jadalnym pomiędzy oraz łazienkę, przedsionek i schowek pod schodami. Na górze jest nasza sypialnia, dwa małe pokoiki dzieci oraz dodatkowe pomieszczenie.


Teraz mogę przyznać: kocham swoje życie! Mimo tego, że zazdroszczę czegoś każdemu kogo spotkam, w końcu jestem szczęśliwa. Zmiana otoczenia, niezależność i świadomość bycia tu - uskrzydliła mnie. Życzę każdemu, żeby zwykła codzienność dawała radość!

1 komentarz: