Własny pies. Molos. Czarny. I dokładnie nowofundland. Kolejne marzenie można uznać za spełnione. Przeglądałam oferty już od momentu planowania domu, cicho marząc, że może kiedyś się uda. Gdybym sama miała o tym zdecydować, to niestety nie kupiłabym go - marząc do końca życia. Jednak decyzja o zakupie takiej bestii to poważna sprawa. Rodzina odradzała, przekonywała i robiła wszystko, żeby to nie stało się faktem. Jedynym pewnym tej kwestii był mój M. Ohh kocham go za to jeszcze mocniej. Tak więc kiedy znalazłam ogłoszenie raptem 100 km od nas, a przeprowadzka była kwestią miesiąca - zarezerwowałam, dzięki mojemu M. Pies nie mogł trafić fo kawalerki u rodziców, więc przeprowadzka stała się koniecznością.W efekcie 31 stycznia zamieszkaliśmy w nieumeblowanym domku, a już 2 lutego przywieźliśmy nowego członka rodziny. Póki co był śliczną malutką kuleczką, którą dzieciaki polubiły i lubiły go do czasu kiedy je przerósł. Teraz się go boją, ale tolerują i tak czekamy, aż się z nim zaprzyjaźnią. Imię wybrała mu Blanka, bo o jej zgodę obawialiśmy się najbardziej. Od urodzenia boi się psów, a mieszkanie zdala od cywilizacji, bez psa - było dla mnie niemożliwe. Skye jest już z nami 7 miesięcy i zostanie do końca życia. Daleko mu do Skye z Psiego Patrolu, ale tak wybrała nasza córeczka i nie miałam sumienia tego zmieniać. Waży 50 kg, jest przepiękny i kocham go, mimo jego wad.
Nowofundland nie jest dla każdego, trzeba mieć wielką cierpliwość dla jego uporu i szczenięcych wariacji w wersji XXL. Cierpliwość porównywalna do rozmiarów. Podobnie jak i rozum, bo niufy są bardzo mądre i rodzinne. Dzielnie znosi upały, a zimą się relaksuje. Mój wymarzony przyjaciel!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz