Na początku muszę przyznać, że uwielbiam święta .. nastroje, dekoracje i cała masa przygotowań, a z tego wszystkiego najpiękniejsze są szczegóły, które w każdym domu wyglądają inaczej. Wygląd dań, ustawienie choinki, kolory lampek, serwetki tematyczne, zawieszki na krzesłach, czy świeczki .. w połączeniu wszystko tworzy przemiłą atmosferę.
Pierwsze Święta maleństwa należy szczególnie zapamiętać, postaram się wszystko opisać w albumie małej, ale teraz kiedy mam chwilę wolną tego zrobić nie mogę .. gdyż jesteśmy daleko od domu. Wigilię spędziliśmy oczywiście w domu, z rodzicami, siostrą i szwagrem .. przygotowania nie były lekkie ze względu na konieczność ciągłej opieki nad małą. Bardzo miło się złożyło, że słoneczko akurat niedawno nauczyło się samodzielnie siadać, więc całą kolację siedziała obok w krzesełku i podjadała specjalnie przygotowany barszczyk. Kuchnia mojej mamy jest prosta, tradycyjna, bez zbędnych dziwnych przypraw, także smakuje niesamowicie polsko i bardzo przyjemnie. Pogoda zaserwowała nam delikatnie prószący śnieg tak, że jego ilość jest ledwo zauważalna. Głównym puntem dnia była rzecz jasna - choinka, a w szczególności to co znajdowało się pod nią. Podobnie jak domowników, z roku na rok ilość prezentów się zwiększa. Rozrywanie opakowań prezentów okazało się dla małej niezłą zabawą, na prawdę bardzo miło było obserwować jej radość .. pod choinką znalazła m.in. drewniane klocki, dwa misie jej wielkości, książeczki, interaktywne puzzle uczące alfabetu, liczb, kolorów, zwierząt i pomieszczeń oraz dużą matę piankową tzw. piankowe puzzle z obrazem miasta. Klocki wygrały i nadal często lądują w buźce małej, na szczęście są dość duże. Następnego dnia wyjechaliśmy na Pomorze, do rodziny męża i jak zawsze jest tu nam bardzo miło. Od rodziny ze strony męża mała otrzymała przede wszystkim kolejną porcję drewnianych klocków, eleganckie ubranka, miękką książeczkę z intrygującym lusterkiem i ledową lampkę na baterie do łóżeczka.
Każdego miesiąca zachowanie małej uległa pewnym modyfikacjom, nie wiem czy wynika to z faktu, że jesteśmy daleko od domu, czy jest to kolejny etap rozwoju .. wszystko jest w jak najlepszym porządku dopóki nie widzi mamy, kiedy tylko się pojawię zaczyna jęczeć, płakać i wyciągać do mnie rączki. Jest to oczywiście przesłodkie, ale nigdy wcześniej się tak nie zachowywała, bez znaczenia czy jest u tatusia, wujka, czy babci .. sytuacja stale się powtarza, jak tylko się pojawię. Dojrzy mnie nawet z końca pokoju, usłyszy głos to samo. Ehh łza kręci się w oku, że jestem komuś aż tak potrzebna, aczkolwiek jest to bardzo męczące, ponieważ w ciągu dnia muszę również zadbać o własne potrzeby i utrzymać poziom mleka, a odciąganie niestety trwa coraz dłużej.
A na deser - tort z wietrzyka w księżycowym blasku.
Julian Tuwim 'Spóźniony słowik
Wszystkiego najlepszego
w nadchodzącym Nowym Roku
2015
:*