Kolejna długa przerwa za mną. Stres mnie trochę wykańcza. Pisanie zawsze pomagało, ale na dobre zacznę pisać dopiero jak doczekam się własnego biurka i zwyczajnej klawiatury. Fakt, że jeszcze go nie mam, jest ściśle związany z moim nastawieniem. Chciałabym wylać tu wszystkie swoje smutki, ale każdy kto przypadkiem by tu trafił - na pewno by już nie wrócił. Ehh życie jest trudne.. wszystkie plany, marzenia zawsze muszą zetrzeć się z rzeczywistością. Nie wiem jak długo można marzyć, żeby to marzenie przetrwało.. bo kiedy mijają lata dążeń i ciężkiej pracy i nadal można jedynie marzyć.. chyba trzeba w końcu zejść na ziemię, czasem brakuje sił.
I tak oto mój dom istnieje, nadal jest mały i uroczy i w dalszym ciągu wymaga wiele pracy. Nie wiem jak cudownie się w nim mieszka, bo nie jest jeszcze skończony. Udało się nam go wybudować, zrobić przyłącza, ogrodzić.. mimo, że znajduje się daleko od zabudowań i każde przyłącze kosztowało nas wiele - udało się. Wydaliśmy wszystko co mieliśmy i zapożyczyliśmy się wszędzie tam gdzie mogliśmy, a prace wykończeniowe nadal trwają i myśl, że to już za miesiąc towarzyszy mi od dawna. I właśnie teraz, na finiszu stan konta nie pozostawia złudzeń.. dodatkowo zbliżają się święta i wróciła znana mi od dawna borelioza, a z nią kosztowne leczenie, które właśnie okazało się nieskuteczne i tylko pogorszyło sprawę.
Depresjo, witaj w moim życiu, ale nie pokazuj się nikomu i tak nikogo to nie obchodzi.